25 sty 2011

Polscy Tudorowie- serial "Królowa Bona"

   Jeden z moich ulubionych historycznych seriali; tak rzadko emitowany przez telewizję, że gdy tylko zobaczyłam DVD w sklepie,  natychmiast kupiłam i teraz mogę się nim rozkoszować, kiedy zechcę - serial w reżyserii Janusza Majewskiego pt. Królowa Bona.
   Wyprodukowany w 1980 roku niezmiennie robi na mnie olbrzymie wrażenie. I to nie tylko dzięki wciągającemu scenariuszowi, opisującemu bogate w wydarzenia życie jednej z najbardziej znanych polskich królowych - żony Zygmunta Starego.
Serial ma już 30 lat, ale moim zdaniem bez trudu wytrzymuje porównanie z młodziutką produkcją brytyjską, która zyskała w Europie wielką sławę - Tudorowie.
   Nie wiem, jaka jest różnica w budżecie obu filmów (choć przypuszczam, że spooora), ale polski serial został zrealizowany z niesłychaną dbałością o szczegóły. Zachwycają nie tylko autentyczne wnętrza i piękne plenery, ale przede wszystkim niesamowite wprost kostiumy, z wszelkimi detalami. Wystarczy przypomnieć sobie czasy, w których powstawał film i wyobrazić sobie kłopoty kostiumografa, pani Barbary Ptak, by nabrać wielkiego szacunku dla pracy całej ekipy. Czytałam gdzieś, że po niektóre elementy kostiumów trzeba było jeździć do NDR i do Pragi, ale to zapewne kropla w morzu problemów.
    Wisienką na tym torcie estetycznych wrażeń historycznych jest oczywiscie znakomita gra wszystkich aktorów, a zwłaszcza pani Aleksandry Ślaskiej w roli tytułowej.
Królowa Bona - pełna pasji młoda Włoszka przybywająca do Polski, by poślubić starszego od siebie, spokojnego i rozważnego Zygmunta Starego (senatorskiego króla, jak mawiała szlachta) - przywiozła ze sobą nie tylko olbrzymi posag. Przywiozła ambicje kobiety wykształconej, światłej, której marzeniem było nie tylko umocnienie dynastii Jagiellonów, ale także uczynienie z Polski mocarstwa gospodarczego i politycznego.
  Pani Śląska znakomicie odegrała tę charyzmatyczną postać niewiasty, która za nic miała wskazania epoki, nakazujące kobietom trzymać się w cieniu swoich małżonków.
  Trzeba tu docenić także pracę charakteryzatorek, które w kolejnych odcinkach z młodej królowej potrafiły uczynić starą kobietę (czy zauważyliście, że król w Tudorach się nie starzeje?). Kłopot polegał jednak na tym, że znakomita aktorka, odgrywając rolę młodziutkiej Włoszki, była już kobietą dojrzałą, co nie ułatwiało zadania.
   Rozmach, z jakim zrealizowano serial, oparty nie na gonieniu z szabelką wroga, tylko na emocjach i przeżyciach kobiety sterującej państwem u boku małżonka, zadziwia mnie niezmiennie.
I choć brytyjski serial podobał mi się, myślę, że i nasz mógłby podobać się w Europie. Jest tylko jedno "ale" - by pojąć wszystkie zawiłości i intrygi, trzeba choć trochę znać polską historię i obyczaje. A o to trudno czasem nawet wśród Polaków.
    Dlaczego jednak Europa nie miałaby wiedzieć, że gdy w Anglii rządził Henryk VIII a później Elżbieta, w Polsce swą świetność przeżywała dynastia Jagiellonów, wspierana przez kobietę o wielkim marzeniu?
Marzeniu, które niestety się nie spełniło.


zdjecia z filmu znalezione w Internecie

Brak komentarzy: